Wiele osób postuluje, by edukacja finansowa była powszechna i każde dziecko zostało nią objęte tak, aby wiedziało, jak oszczędzać i wydawać, by nie zbankrutować. Badania wskazują, że dzieci, które dostają kieszonkowe - w porównaniu z tymi, które nie dostają - mają większą wiedzę ekonomiczną, lepiej liczą, są bieglejsze w finansach. A czy edukacja finansowa może mieć także wpływ na osobowość dziecka? Na jego pewność siebie, samoocenę? Czy edukacja finansowa może mieć wpływ na relację między rodzicem a dzieckiem, czy może ją wzmacniać?
Moim zdaniem - tak. Choć nie jest to zasługa tylko pieniędzy, lecz warunków, w jakich ta wymiana się odbywa. Jakie to są okoliczności?
1. Zapewnienie niezależności wydawania kieszonkowego
Daniel Pink w swojej książce Drive zwraca uwagę, jak duże znaczenie mają autonomia i niezależność. Możliwość podejmowania samodzielnych decyzji sprzyja rozwojowi. Uczeniu się dla samego siebie.
Autonomia sprawia, że angażujemy się w wykonywanie danych czynności czy pracy, ponieważ wiemy, dlaczego chcemy to robić. A nie dlatego, że inni tak mówią. Mając świadomość wyboru, możesz współdziałać z innymi lub nie. Jeśli czujesz się panią/panem swojego losu, swoich decyzji finansowych, to wiesz, na czym ci zależy. Czujesz się bardziej autentyczna(y), bo możesz postępować w zgodzie ze sobą.
Samodzielność wyboru pozwala nie tylko ćwiczyć się w podejmowaniu decyzji i nauce na własnych błędach. To także możliwość przekonania się, na czym ci zależy, co jest dla ciebie ważne, to droga do lepszego poznania siebie. Dlatego w rozwoju dziecka istotne jest, by takie warunki do podejmowania samodzielnych decyzji mu stwarzać - finansowych również.
Nie oznacza to, że masz mu dawać dużo pieniędzy. Możesz określić, ile jesteś gotowa(y) przeznaczyć na takie samodzielne i niezależne wydawanie. A przy okazji to ciekawy sposób poznawania dziecka. Jakie są jego zainteresowania? Na czym mu zależy? Czy ma tyle cierpliwości, motywacji, by czekać na zebranie funduszy na upragnioną zabawkę?
2. Niepłacenie za prace domowe
Zwolennicy płacenia za obowiązki domowe twierdzą, że uczy to dzieci przekonania, że aby coś dostać, należy na to zapracować. By dziecko nie miało roszczeniowej postawy i oczekiwań, że „mi się należy”. Jednak psycholodzy i eksperci związani z rodzicielstwem bliskości są innego zdania. Wskazują, że wprowadzenie opłat za zadania robione na rzecz domu stwarza sztuczną sytuację i zamienia dom w firmę. Wyrabiać to może przekonanie, że wykonanie obowiązku domowego musi się opłacać. Dziecko, podobnie jak rodzice, może wtedy stracić poczucie, że dom jest wspólną sprawą – i jego, i rodziny. Że dom jest czymś, o co trzeba dbać dla dobra swojego i innych. I robi się różne rzeczy, ponieważ mają one znaczenie dla innych. Płacąc dziecku za obowiązki domowe, stwarzamy warunki do rozwoju materializmu i zwracania uwagi na własne korzyści, a nie na rozwój empatii, szacunku do innych, troskliwości.
3. Mówienie o wyborze, nie o braku
To typowe doświadczenie rodziców w sklepie - gdy dziecko chce, by mu kupić coś, na co nie mają ochoty wydawać pieniędzy. Często jedną z odpowiedzi jest: „Nie mam pieniędzy”.
W jakim stopniu ta odpowiedź jest adekwatna w danej sytuacji? Czy oznacza ona rzeczywisty brak funduszy, czy raczej twoją niechęć do wydania pieniędzy na to, czego chce dziecko? Jeśli to raczej twoja decyzja, dlaczego tak trudno powiedzieć o tym dziecku? Warto zadawać sobie takie pytanie, aby zobaczyć, o co właściwie chodzi, odkrywać swoje wewnętrzne motywacje i być autentycznym, szczerym w relacji z dzieckiem. Właśnie taka postawa sprzyja budowaniu wspierającej relacji.
A tak przy okazji, jak myślisz, co słyszy i widzi twoje dziecko? Jeśli odmawiasz jemu, a kupujesz coś wyłącznie dla siebie? Albo gdy ciągle słyszy, że nie macie pieniędzy?
Mówienie o wyborze stawia sytuację zakupów w takim świetle, że jest to każdorazowo kwestia decyzji. Zastanowienia się, co w danej chwili jest dla mnie ważniejsze. I może nawet dobrze być niekonsekwentnym w odmawianiu dzieciom ich próśb. Bo wtedy jeszcze wyraźniej podkreśla się sytuację wyboru: czasem masz więcej możliwości, by zaspokoić ich pragnienia, a czasem musisz ich prośbie odmówić. I obie sytuacje są w porządku.
Sprawa odmowy wprowadza jeszcze jedną rozwojową kwestię. Możesz podjąć decyzję o powiedzeniu NIE, jednocześnie rozumiejąc, że dziecku trudno będzie to przyjąć. Nie zmieniając swojej decyzji, możesz towarzyszyć dziecku w jego bólu i rozpaczy. Przyjąć jego złość i bezradność z powodu twojego wyboru. Bycie z dzieckiem w takiej chwili pokazuje mu, że masz swoje granicę, że istnieją pewne ograniczenia. I choć jest to trudne, można sobie z tym poradzić. Przy empatycznej postawie rodzica zdecydowanie łatwiej będzie się dziecku tego nauczyć.
Pieniądze szczęścia nie dają, ale ułatwiają życie. Gdy traktuje się je jako środek do celu
Początkowo edukacja finansowa moich dzieci miała być dla mnie taką przepustką do zapewnienia im spokojnego, stabilnego życia. W miarę czasu odkrywałam, że nie zapewnią tego same pieniądze, lecz bardziej środowisko, w jakim przyswajają wiedzę finansową. Oprócz wiedzy ważne są także warunki oraz proces jej zdobywania.
Zauważyłam również u moich dzieci wzrastającą pewność siebie i samodzielność. Pragnienie wydawania swoich pieniędzy zachęcało je do robienia samodzielnych zakupów. Dotyczyło to nie tylko kwestii wyboru, ale po prostu zrobienia ich bez udziału mamy: samodzielne poproszenie o towar, rozmowa z ekspedientką, płacenie.
A jak to jest u was? Czy możesz podzielić się swoją historią? Czego oprócz wiedzy finansowej nauczyły się twoje dzieci dzięki kieszonkowemu?
Chciałam, by edukacja finansowa dała moim dzieciom stabilną przyszłość. Widzę, że dzieci same mogą sobie tę przyszłość zapewnić.
Gdy ma się do nich zaufanie, że są na tyle mądre, by uczyć się na swoich błędnych decyzjach – finansowych i nie tylko.
Gdy inwestujemy w relację i kontakt z nimi.
Gdy pieniądze w rodzinie są środkiem, a nie celem.
A celem jest szczęśliwa rodzina. I dobra relacja z dzieckiem.
Anna Czereszewska, autorka bloga dzieci-i-pieniadze.com