Czy ma Pan/Pani naszą kartę? - to zdanie słyszysz w wielu większych sklepach i na stacjach benzynowych. Twoje dziecko pewnie też niejednokrotnie miało okazję je usłyszeć, towarzysząc ci w zakupach. Być może widziało te karty w twoim portfelu. Tylko czy wie, po co one są i co trzeba zrobić, żeby je uzyskać?
Jeśli nie, przy okazji zakupów z okazaniem karty lojalnościowej możesz zacząć w ten sposób:
- Ale mam tych kart, ledwo mi się w portfelu mieszczą - mówisz.
- To wyrzuć je, po co je tak zbierasz - odpowiada dziecko rezolutnie.
- Nie zbieram, tylko korzystam z nich przy zakupach. Słyszysz, jak często mnie o nie pytają - wyjaśniasz.
- Tak, ale nie wiem po co. Przecież jeśli chcesz zapłacić, używasz karty z banku lub gotówki.
- To prawda, tymi kartami nie zapłacę. Dzięki nim mam jednak inne korzyści. Są to tak zwane karty lojalnościowe. Im więcej kupuję w danym sklepie, tym więcej zyskuję. Na karcie gromadzą się punkty, które potem mogę zamienić na nagrody lub mam z tego tytułu określone zniżki. Na przykład na jednej ze stacji benzynowych uzbierałam na hot-dogi gratis dla naszej rodziny, gdy wracaliśmy z wakacji.
- Pamiętam! Ale jak to się dzieje, że na karcie masz te punkty i skąd wiadomo, ile już nagród odebrałaś? - zastanawia się dziecko.
- Każdy sklep wydaje swoją kartę i ma do niej stworzony system, który nalicza punkty przy zakupach. Widać tam też, ile już jest uzbierane i co zostało odebrane.
- A po co sklepy rozdają nagrody? Opłaca im się to? - dziwi się dziecko.
- Tak, i to nawet bardziej niż nam te nagrody. Zależy im na tym, żebyśmy kupowali właśnie u nich, a nie u konkurencji, dlatego są skłonni dawać różne przywileje dla stałych klientów. Zwykle nie jest tak łatwo zgromadzić punkty, aby coś konkretnego dostać. Trzeba najpierw sporo wydać! Ważną korzyścią dla sklepu jest też to, że może analizować nasze zakupy - dodajesz.
- Jak oni to robią? Przecież na tych kartach nie ma żadnej informacji o nas - pyta.
- Aby dostać kartę, zwykle wypełniamy najpierw odpowiedni formularz, podając imię, nazwisko, wiek, adres, numer telefonu i inne dane, które są dla danej firmy ważne. Sklep wprowadza je do swojego systemu i wie, co kupiłam, kiedy, w jakiej kwocie. Pomaga mu to dobierać odpowiednie produkty i sprzedawać w odpowiednich cenach. Właściwie sklepy niekoniecznie interesują się zakupami konkretnego człowieka, ale raczej grupy osób, np. kobiet po sześćdziesiątce w Łodzi. Korzystają też z naszych danych, aby się lepiej reklamować - tłumaczysz.
- W jaki sposób? - pyta zaskoczone dziecko.
- Często jest tak, że mając mój numer telefonu, sklep przysyła informacje o określonych promocjach SMS-em. Dzięki temu wiem, jakie są aktualne zniżki, a sklep ma większą pewność, że informacja do mnie dotrze. Prawda jest taka, że wielu ludzi nie zwraca już uwagi na reklamy, bo jest tego tyle, że nasz mózg przestaje je dostrzegać. Dlatego firmy korzystają z naszych numerów telefonów czy adresów e-mail, aby dać nam znać o swojej ofercie. Taką wiadomość zwykle trudno pominąć.
- A nie męczy cię to, jak dostajesz SMS-y od tych wszystkich firm, w których masz karty? - pyta dziecko.
- Niestety czasem tak, bo zwykle wcale nie jestem zainteresowana częstymi zakupami w danym sklepie. Dlatego nie decyduję się na kartę za każdym razem, kiedy mi ją oferują. Wybieram tylko te sklepy, gdzie mi się opłaca podać swoje dane osobowe. Tak naprawdę są to bardzo cenne informacje, więc nie warto dzielić się nimi z każdym sklepem - kończysz, kładąc nacisk na ostatnie zdanie.
Ania Sadowska, autorka bloga aniasadowska.com